Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz przewodniczył polskiej delegacji podczas uroczystości 20. rocznicy zbrodni ludobójstwa w Srebrenicy. Miały one charakter bardzo poważny. Tym bardziej, że tego dnia składano w grobach 136 trumny z zabitymi muzułmanami przed dwudziestu laty.
Powtarzające się co jakiś czas pogrzeby i odnajdywanie miejsc masowych grobów nie pozwala zapomnieć. Ta pamięć wciąż bardzo boli. Stąd napięcie wśród przybyłych mieszkańców Bośni. Były gwizdy i obraźliwe okrzyki pod adresem serbskiego premiera Aleksandra Vuczića. Atmosferę podgrzewały dwie małe grupki, które stały przy wejściu na cmentarz. Krzyczano z nich Allah Akbar. Ktoś nie wytrzymał, rzucił kamieniem. Ale to nie oni wyrażali opinię 50 tysięcy osób przybyłych na uroczystości.
Źle się stało. To, że serbski premier przyjechał do Srebrenicy było bardzo ważnym gestem, to nie było dla niego łatwe. To młody człowiek i młody polityk, który chce porozumienia pomiędzy narodem serbskim i bośniackim. Władze Bośni i Hercegowiny zdecydowanie potępiły atak i wyraziły ubolewanie.
To była bardzo podniosła i piękna uroczystość, na którą przybyły 72 delegacje z całego świata. Najpierw w byłej fabryce akumulatorów, w której zamordowano kilka tysięcy młodych chłopców w wieku od 12 lat oraz mężczyzn do 77 roku życia, w jednej z hal były wygłaszane przemówienia. Fabryka nie jest odnowiona. Jest taka jak w czasie ludobójstwa. Stoją w niej zardzewiałe maszyny, ze ścian odpada tynk, wszędzie kurz. To miejsce pamięci.
Następnie odbyły się uroczystości na cmentarzu. Każdy z przewodniczących delegacji dostał duży kwiat lilii, które były składane przed Kamieniem Pamięci, od którego przechodziło się wzdłuż Ściany Pamięci z wypisanymi na niej nazwiskami wszystkich ofiar ze Srebrenicy. Na cmentarzu jest pochowany Rudolf Hren, jedyny katolik wśród muzułmanów.
Pierwszy pogrzeb zidentyfikowanych 600 ofiar w Srebrenicy-Potocari, odbył się 31 marca 2003 r. We wrześniu 2003 r. oficjalnego otwarcia cmentarza dokonał prezydent USA Bill Clinton. Do dziś pochowano na nim 6166 ofiar.