Jest rok 1989. Odbyły się wybory parlamentarne. Senat jest w rękach ?Solidarności?. W Sejmie bezwzględną większość mają partie starego reżimu. Prezydentem jest człowiek, który tłamsił przez osiem lat opozycję, a państwo doprowadził na skraj bankructwa. Premierem jest Tadeusz Mazowiecki, lecz w jego rządzie resorty siłowe są w rękach generałów PRL-owskich. Wierzył Pan wtedy w Polskę demokratyczną, wolną, bez wojsk radzieckich, z rynkową gospodarką?
Bogdan Borusewicz: Wszystko to prawda, co Pan powiedział, ale to już była zupełnie inna sytuacja, niż choćby 13 grudnia 1981 r. Związek Radziecki przestawał być groźny, wiadomo było, że Gorbaczow nie będzie interweniował w Polsce i wycofywał wojsko z Afganistanu. Wiedzieliśmy, że imperium się zwija. Jaruzelski zdawał sobie sprawę, że nie może się już powołać na ?wielkiego brata?. Wprawdzie ten argument psychologiczny zawsze gdzieś tam w głowie tkwił, ale już nie działał.
Jednak na nasze myślenie o przyszłości Polski największy miała wpływ klęska reżimu w czerwcowych wyborach do Sejmu i Senatu. Jaruzelski zdecydował się po raz pierwszy na wolne wybory, bo sądził, że je wygra. Uważał bowiem, że społeczeństwo jest zmęczone, a opozycja osłabiona wieloletnią walką. Ale plany ówczesnej władzy spaliły na panewce. Co więcej, klęska wyborcza 4 czerwca 1989 roku spowodowała u ludzi dawnego reżimu szok, odebrała im inicjatywę. Gdy na czele rządu stanął premier Tadeusz Mazowiecki byłem przekonany, że dojdzie do dalszej, szybkiej erozji starego porządku. Byłem wtedy większym optymistą, jeśli idzie o przebudowę kraju. Uważałem, że zmiany można było wprowadzić szybciej.
– Czy widział Pan wtedy jakieś zagrożenia? Jeśli tak, czy one się potwierdziły?
– Nie dostrzegałem wtedy dużych zagrożeń. Wiedziałem, że gospodarka jest w bardzo trudnej sytuacji, że jest w zapaści, ale nie zdawałem sobie sprawy, że jest tak głęboka, że trzeba ją przestawić na zupełnie inne tory. Gospodarka socjalistyczna ze swoim centralnym planowaniem opierała się na papierowych fundamentach. Konieczność przeprowadzenia szybkich i głębokich reform sprawiła, że w ciągu roku poziom życia Polaków spadł o 40 %. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że takie mogą być konsekwencje reform gospodarczych. Jednak w rządzie Mazowieckiego miano tego świadomość.
– Co w Pana ocenie jest największym sukcesem 25-lecia dla Polaków i Polski?
– Dobrze funkcjonujący system demokratyczny i praworządność, która została wprowadzona i funkcjonuje. I gospodarka, normalna gospodarka rynkowa. Bo bez dobrej gospodarki trudno o demokratyczne państwo. Gdy gospodarka kuleje, natychmiast obudzą się upiory i znajdzie się jakiś polityk, który powie: ja mam cudowne lekarstwo, plan żeby wszyscy byli szczęśliwi.
– A co zdaniem Pana jest największym rozczarowaniem tego 25-lecia? Co poszło nie tak?
– Dla części naszego społeczeństwa rozczarowaniem jest państwo demokratyczne. Wielu sądziło, że sama demokracja sprawi, że ludzie będą szczęśliwi, a życie będzie się toczyć bez problemów. Oczekiwali, że wszystko samoistnie będzie dobrze funkcjonowało i wszyscy będą bogaci. W wielu nas tkwiło złudne przekonanie, że demokracja wszystko zmieni, wszystko za nas załatwi. Otóż nie. Wydawało się też nam, że świat demokratyczny wszędzie na świecie jest taki sam. Okazało się, że tak nie jest. Inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, inaczej w Europie, w której systemy polityczne też są różne.
– Przejście z gospodarki zarządzanej odgórnie do wolnorynkowej sprawiło, że pewna część społeczeństwa nie odnalazła w nowych warunkach. Czy zdaniem Pana państwo zadbało o tych ludzi?
– Nowe państwo polskie stworzyło od podstaw system wsparcia społecznego, w tym pomocy bezrobotnym. Pojawiły się urzędy pracy, których przecież nie było. Stworzył je Jacek Kuroń. To było budowane od podstaw i do dziś funkcjonuje. Na pomoc społeczną idą bardzo duże pieniądze i kiedy słyszy się od ludzi, którzy mówią: ?dajcie mi więcej?, to trzeba mieć świadomość, że Europa, która wytwarza jedną czwartą dochodu narodowego świata, przeznacza połowę wszystkich wydatków na cele socjalne. Dlatego Europa nie jest konkurencyjna nie tylko w stosunku do państw Azji, np. do Chin, ale nawet do Stanów Zjednoczonych. Europa jest bardzo socjalna. Jeżeli ktokolwiek gdzieś jest poza nią to widzi, jak bardzo Europa jest socjalna. W Europie, także w Polsce człowiek nie jest pozostawiony sam sobie.
– W czerwcu 1989 r. istniał naturalny podział polityczny na elity starego reżimu i jego przeciwników wywodzących się z opozycji demokratycznej. Czy dziś po 25 latach podziały te mają sens?
-Nie. Ale jeśliby Pan zapytał, czy one się utrzymały, to odpowiem, że tak. Tak jak nurty dwóch rzek, które wpadły do jednej. Przez długi czas widać, że to są dwa nurty, które się różnią. Widać to przez wiele setek kilometrów. Może się wydawać, że ich wody się zmieszały. Jednak nie. To są nadal dwa nurty, które płyną osobno. I to w Polsce widać, dlatego że tylko w Polsce wytworzyła się wielotysięczna niekomunistyczna elita niekomunistyczna, wywodząca się z ruchu społecznego ?Solidarność?. Było w niej dziesięć milionów Polaków. Wystarczyło, że w stanie wojennym działało 5% jej członków, a to oznaczało pół miliona aktywnych obywateli. A to są już wielkie liczby. Walka z komunizmem trwała dziewięć lat. Był to czas na wytworzenie się nowych elit, struktur, więzi między ludźmi. I tylko w Polsce wchodziliśmy na drogę zmian systemu politycznego i gospodarczego z dużą elitą niekomunistyczną. We wszystkich innych krajach dawnego bloku radzieckiego nowe elity wywodziły się ze starego porządku, albo organizacji młodzieżowych np. z komsomołu, albo bezpośrednio ze struktur państwa komunistycznego. Oprócz NRD, ale tam sytuacja była specyficzna, bo nowa elita przyszła z Niemiec Zachodnich. To ma swoje znaczenie. Myślę, że sukces Polski także jest z tym związany.
– Czy myślenie o PRL-u z nostalgią ma realne podstawy, czy jest uzasadnione?
– Nie sądzę żeby to była nostalgia do PRL. Myślę, że jest to nostalgia do lat, gdy byliśmy młodzi, gdy patrzyliśmy na świat zupełnie inaczej. Nie zawsze pamiętamy już, że nie było papieru toaletowego, w sklepach znajdował się tylko ocet i musztarda, że właścicielem paszportu był funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, że średnia płaca wynosiła 30 dolarów miesięcznie, że malucha można było dostać tylko na talon itd. Byliśmy młodzi, ja też byłem młody i chętnie wspominam ten czas swojej młodości, ale to jest nostalgia nie do systemu przecież, ale nostalgia do swojej młodości, do swojej pierwszej miłości, do tego jak smakowało pierwsze piwo, pierwszy spacer z dziewczyną. Wie pan, to jest normalne, ale w tej chwili nie widzę nostalgii do dawnego systemu, czego dowodem jest fakt, że w Polsce nie ma partii komunistycznej, w odróżnieniu od Czech, nie mówiąc o państwach powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego: Ukrainie, Rosji, Białorusi. W Polsce nie ma takiej partii nie dlatego, że nie było ludzi, którzy by ją zorganizowali, nie ma jej ponieważ nie znalazłaby ona poparcia.
Będąc na Ukrainie w ubiegłym roku rozmawiałem ze wszystkimi przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych, także z przewodniczącym Komunistycznej Partii Ukrainy panem Simonenko. Wysłuchałem półgodzinnego monologu, w zasadzie trudno mi było polemizować, bo musiałbym odnieść się do wszystkiego, co mówił, a mówił, że Europa zniszczyła przemysł, prostytuuje kobiety,. Nie miałem czasu na długą rozmowę, więc powiedziałem mu tak: bardzo dziękuję za to spotkanie, ono było dla mnie bardzo ciekawe, bo nikogo od trzydziestu pięciu lat z takimi poglądami nie spotkałem.
-Gdyby Pan się spotkał ze wszystkimi Polakami, którzy weszli w dorosłe życie, bądź urodzili się już w wolnej Polsce, to co by pan im powiedział, co przekazał?
– Młodym Polakom chcę powiedzieć: możecie być dumni z Polski, kraju, którego jesteście obywatelami, w którym się urodziliście. W ciągu 25 lat Polska zmieniła się zupełnie. Jeżeli ktoś by się obudził po dwudziestu pięciu latach snu, naprawdę byłby w szoku. I to mówią wszyscy, którzy przyjeżdżają do Polski, którzy byli kiedyś w tu ostatni raz w latach osiemdziesiątych, albo wcześniej, a teraz znowu nas odwiedzają. Polacy możecie być dumni! Powinniśmy być wszyscy dumni z tego, co dokonaliśmy. Lecz trzeba myśleć też o przyszłości. Podzielić to, co mamy, w miarę sprawiedliwie, nie zapominając o ludziach niezaradnych. Nie zapominając o tym, że Polska nadal się musi rozwijać, że potrzebuje wysiłku i kapitału do tego rozwoju oraz potrzebuje nowych talentów.
Uważajcie na tych, którzy wszystko wam obiecują, bo w rezultacie nic wam nie dadzą.
– Jest Pan marszałkiem Senatu, wyższej izby polskiego parlamentu, więc widzi pan szerzej problemy współczesnego świata. Proszę powiedzieć, czy Polska wykorzystała swój czas?
– Tak, Polska dobrze wykorzystała swój czas. Jesteśmy w NATO i w Unii Europejskiej. Gdybyśmy nie wykorzystali tych historycznych chwil, gdybyśmy w odpowiednim momencie nie zdecydowali się na akcesję, to teraz nikt by nas nie przyjął do tych organizacji gwarantujących Polsce i jej obywatelom wolność i demokrację.
Polityk musi wiedzieć, że kiedy otwiera możliwość, to należy z niej skorzystać i to zrobiliśmy.
Wywiad został opublikowany w czerwcowym numerze Gazety Sołeckiej.